To był niezwykle interesujący weekend. Walcząca o utrzymanie się przy władzy prawica zaczęła swą niedzielną imprezę wyborczą od socjalistycznych haseł opiekuńczego państwa, zaś lewica od chwalenia się obecnością tych, którzy socjalizm obalali. Podczas, gdy Jarosław Kaczyński bajał o tym, jak PiS pomaga biednym i wykluczonym, Marek Borowski zgłosił akces do tradycji „Solidarności” uzasadniając swe postulaty obecnością na sali kilku działaczy dawnego PRL – owskiego podziemia. Borowski woli przywłaszczać cudzą tradycję niż powoływać się na własną, co jeszcze raz mnie upewnia o konieczności rozbratu z ulicą Rozbrat.
W ten sam weekend szef rozłamowej SdPL wzywał mnie w swoim blogu, abym pod pretekstem 240 złotych Renaty Beger uciekł z listy Samoobrony i wezwał wyborców, którzy mi ufają, do zagłosowania na niego, Olejniczaka i ich kolegów. Przy okazji Borowski z wzruszającą bezpośredniością wyjaśnił, że moja obecność na listach Samoobrony komplikuje mu kampanię, bo niezręcznie mu teraz powoływać się na moje osiągnięcia. Być może by mu to tak nie przeszkadzało, gdyby miał trochę więcej własnych .
Niestety – nie mogę spełnić prośby Marka Borowskiego, albowiem nie jestem pewien czy głosując na LiD, lewicowi wyborcy dokonaliby dobrego wyboru. A nawet więcej – boję się, że byłby to, z ich punktu widzenia, głos zmarnowany. Albowiem ani SLD, ani tym bardziej LiD, nie robi dziś wrażenia formacji, która mogłaby ochronić ludzi lewicy przed tym, co ich czeka po wyborach. Jeśli przy władzy w jakiejkolwiek formie utrzyma się PiS – czekają nas kolejne lata nagonki, pokazowych procesów za sprawy sprzed pół wieku, odbierania emerytur, obrażania i upokarzania. Bez trudu można sobie wyobrazić, że nie tylko byli funkcjonariusze resortu Spraw Wewnętrznych, pracownicy aparatu partyjnego czy weterani AL – ale także kilka milionów szeregowych członków partii i żołnierzy Wojska Polskiego któregoś dnia dowie się, ze należało do organizacji zbrodniczej i wobec tego emerytury od dziś im się nie należą. Przez ostatnie dwa lata Sojusz Lewicy Demokratycznej nie odnosił sukcesów w opozycji. Bierna i tchórzliwa postawa Olejniczaka i Szmajdzińskiego doprowadziła do tego, że dialog publiczny w Polsce toczył się nie między lewicą a prawicą, a pomiędzy dwoma niedoszłymi prawicowymi koalicjantami, podzielającymi antylewicowe obsesje. Nie sądzę, aby SLD po zapisaniu się do Unii Wolności nabrał nagle heroicznej odwagi.
Oczywiście, Marek Borowski nie ponosi winy za to, jak marnie poczynał sobie Sojusz w ostatnim Sejmie, wszak jego partia nie dostała się do parlamentu, a on sam był w tym czasie radnym sejmiku wojewódzkiego. Dlatego wzywam Marka Borowskiego: Marku, zrezygnuj ze startu w tych wyborach. Nie wspieraj opozycji, która nie potrafi być opozycją, demokratów, którzy nie uznają demokracji, nie pomagaj w mamieniu ludzi lewicy fałszywą nadzieją. Historia Zbyszka Zaborowskiego, szefa śląskiego SLD, który – mimo decyzji Rady Wojewódzkiej i Rady Krajowej partii – został w ostatniej chwili wyrzucony z listy kandydatów do Sejmu, jest wystarczającym pretekstem, abyś oświadczył, że nie możesz dłużej firmować swoją osobą antydemokratycznych metod kierowania LiD -em.