Do pewnego momentu postrzeleństwo JKM było poniekąd neutralizowane rzekomym konserwatyzmem, czego jednozcznaczny ucieleśnieniem był rodzinny dom w Józefowie. To sprawiało, że, mimo licznych wybryków wariatuńcia, konserwatywni liberałowie stali przy Mistrzu, a czego owocem były wygrane eurowybory.
Niestety natychmiast po pierwszym i jak się okaże ostatnim sukcesie politycznym JKM wariatuńcio dostał kompletnie małpiego rozumu i zwariował na dobre. Okazało się, że uprawianie polityki poprzez jątrzenie, podjudzanie i napuszczenie jednych na drugich jak najbardziej mieści się w kanonie dopuszczalnych zachowań, a kto tego nie robi lub się tym brzydzi wypada z gry, a jego miejsce skrzętnie zajmują przeróżne prostackie kreatury.
Potem już była tylko równia pochyła. „Martyrologia Wiplera” jako motto przewodnie kampanii samorządowej, flirtowanie z najróżniejszym typami, ze Stonogą i Kowalskim na czele, kolejne przegrywy oraz desperackie poszukiwanie uzasadnienia dla idei otoczki poprzez dokooptowanie mniej kub bardziej egzotycznych środowisk i przyjmowanie coraz to bardziej populistycznej i nacjolskiej narracji, z antyimigrancką i antyuroszczeniową na czele.
Ponieważ „Nie dla islamskiej dzielnicy” i „Nie dla 447” nie dały zakładanych rezultatów desperacko sięgnięto po broń najcięższego kalibru, sławną „piątkę Mentzena”, czyli „Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE”, bo to miało rzekomo trafić do wyborców. Najbardziej kuriozalne jest to, że tak ostry zjazd w stronę szuryzmu zafundował Konfi, z pozoru uporządkowany emocjonalnie osobnik, którego fizjonomia, ubiór, a przed wszystkim fryzura wykluczałby jakiekolwiek podejrzenia choćby o przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym. Resztkami instynktu samozachowawczego Konfi odcięła się i nie podjęła nacjolskiej pały Mentzena, a On sam skupił się na dokończeniu swego, równie epokowego działa, czyli legendarnej już „steki Mentzena”.
„Setka Mentzena” to zbiór ustaw, które deregulują, odbiurokratyzowują, upraszczają oraz zmniejszają obciążenia fiskalne. Projekty sprowadzają się do prostych postanowień w stylu: stawka CIT zmienia się z 19% na 5%, składka ZUS wynosi tyle, a tyle, a kwota wolna od podatku stanowi x-krotność płacy minimalnej. Konia z rzędem temu, kto z ustaw Mentzena wyczytałby ustrojowe zmiany dla państwa. Kompletne NIC. Zero. Jedynie, co można o nich napisać to to, że nawet w ogólnym zarysie nie przedstawiają one pomysłu na konserwatywno-liberalne urządzenie państwa, a jedynie zadośćuczyniają i formalizują wyświechtane, prostackie i naiwne postulaty kucerstwa.
Prymitywny a naiwny duch „piątki Mentzena” popchnął Konfi w dalszą otchłań szurności i podpowiedział, że w demokracji można wygrać jedynie durnością. Tym sposobem postanowiono przebić w populizmie nie tylko PiS, ale wszystkie partie razem wzięte postulując zniesienie PIT, wprowadzenie dobrowolności ZUS i obniżenie do zera akcyzy od paliwa. Naprawdę. Właśnie taki program zaprezentowało Konfi, z którego kretynizmem może konkurować jedynie słynne 100 milionów Wałęsy (NB kwoty na jednego obywatela bardzo zbliżone), a w co już żaden naiwniak nie uwierzy.
Wszystko wskazuje na to, że wolnościowcy stali się szurami par excellence, a jedyne co nasz czeka za cztery lata, to kolejny jarmułkowy wybryk jeszcze starszego kawaleruńcia z Krakowa, który będąc lekko przyćpanym nie dostrzeże, że takie nakrycie głowy stało się tyleż powszechne, co modne:-)