Samorząd centralnie planowany
Każdy, choćby intuicyjnie pojmuje ideę samorządu i pomocniczości (subsydiarności). Czy nasze pojmowanie tych wartości różni się od kierunku, który wytyczają partyjne elity?
22 stycznia wpłynął do laski marszałkowskiej projekt nowelizacji, tworzący subwencje środowiskowe dla gmin, których ponad 50% powierzchni pokrywają obszary przyrody chronionej. W gronie tych gmin znalazły się tak zamożne gminy jak Zakopane, Kościelisko, Jastarnia, Szczawnica, Łeba, Wolin.
Zasada subsydiarności w uproszczeniu, sprowadza się do sentencji: "tyle państwa, na ile to konieczne, tyle społeczeństwa, na ile to możliwe". Zdaniem parlamentarzystów Solidarnej Polski oraz PSL, turystyczne gminy takie jak Zakopane są poszkodowane przez to, że nie można tam czerpać zysków z np. ciężkiego przemysłu. Naturalnie, idąc tym tokiem myślenia szkody takie trzeba zrekompensować. W uzasadnieniu projektu czytamy, iż wszyscy Polacy korzystają z pięknych Tatr, zatem za subwencje powinien płacić podatnik.
Pytanie, kiedy pojawi się pomysł na "subwencje" dla gmin bez dostępu do morza i gór. Gminy takie jak Chorzów czy Sieradz nie mogą czerpać zysków z turystyki, są na tym bez wątpienia stratne. Czyż nie wszyscy Polacy korzystają z energii wytworzonej ze spalania brunatnego bądź czarnego węgla...?
O tak abstrakcyjne pojmowanie zasady pomocniczości postanowiłem zapytać (nieco zaskoczonego) ministra Stanisława Kalembę. Panie ministrze! Zasada subsydiarności mówi, że państwo może pomagać tam gdzie to konieczne, nie że gminy z ładnymi widokami i bujną zielenią są upośledzone i trzeba je wspomagać!